środa, 15 sierpnia 2012

daydreaming

Jadę tramwajem. Czuję na sobie czyjeś nachalne spojrzenie. Podnoszę głowę.
Naprzeciw mnie stoi na oko dwudziestokilkuletni koleś, odzieniem sprawiający wrażenie, jakby spóźnionym pociągiem dopiero co wrócił z festiwalu Woodstock.
Nasze spojrzenia się spotykają.
-Eej, uśmiechnij się - prosi mnie zadziornie i tym samym deprymuje, więc mimowolnie odwracam wzrok.
Przyklejam się do szyby i moja twarz musi na nowo przybrać apatyczny wyraz, gdyż po chwili słyszę to samo, wypowiedziane w nieco bardziej sugestywny sposób.
"Uśmiechnij się, uśmiechnij się, uśmiechnij. Proszę."
Usta zakryte ma bandaną, taki naiwnie młodzieńczy stajl.
Wiem, co pod nią kryje, widzę to w jego oczach.
...
Mój przystanek. Wstaję i na odchodne oznajmiam: "Ok, ale to nie fair. Nie wiem, czy ty się uśmiechasz? Jesteś szczęśliwy?".
Czekam na odpowiedź, lecz jedną nogą jestem już poza pojazdem, gdy czuję jak muska moje ramię.
- OBUDŹ SIĘ w końcu - tym razem wypowiedź brzmi jak rozkaz.
Odwracam się, jednak nikogo nie widzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz