niedziela, 4 listopada 2012

Reporter: What was initially your ambition?
Alfred Hitchcock: Give people pleasure. The same pleasure they have when they wake up from a nightmare.

środa, 31 października 2012


It is time to get drunk!

So that you may not be the martyred slaves of Time,
get drunk, get drunk,
and never pause for rest!
With wine, poetry, or virtue,
as you choose!

poniedziałek, 29 października 2012

I'm not really a happy person. It's a question of temperament. I have a tendency towards melancholy. You can feel quite happily melancholic. It's a double-edged sword. It has a certain irony.
I think the word 'happiness' should only be used with great care.You can use it to describe moments, perhaps.
What is happiness? It's elation. A positive feeling that suddenly jumps
beyond merely feeling good. I may say I was happy when I'd just fallen in love.
I may be in a kind of rapture. Or you win a great prize and feel it's fabulous.
(...) It's a pointless question to ask yourself if you're happy.
Being able to say I'm not happy is a great thing already.
I then indulge myself a bit, which can get quite obnoxious.

piątek, 21 września 2012

I przez jedną krótką chwilę doświadczyłem ekstazy, którą zawsze pragnąłem osiągnąć, jakbym dał krok poprzez czas chronologiczny  w ponadczasową cienistość, zadziwienie pośród ponurości śmiertelnego padołu i poczucie, że śmierć depcze mi po piętach, żebym parł naprzód, a jej zjawa też aż gubi pięty, ja zaś pędzę na wystającą za burtę deskę śmierci, skąd uleciały wszystkie anioły i pofrunęły w świętą próżnię wiekuistej pustki, gdzie potężne niepojęte promienistości błyszczą w jasnej Istocie Umysłu, a niezliczone ziemie lotosowe rozwierają się w magicznym rojowisku niebios. Dobiegł mnie nieopisany wrzący łoskot, który nie rozbrzmiewał mi w uszach, tylko wszędzie, i nie miał nic wspólnego z dźwiękiem. Zrozumiałem, że umarłem i odrodziłem się nieskończenie wiele razy, a tylko pamięć mnie zawodzi, bo po prostu przejścia od życia do śmierci i z powrotem do życia są upiornie łatwe, stanowią magiczne przesunięcia do zera, niczym zasypianie i budzenie się znów milion razy, przy całkowitej swobodzie i głębokiej ignorancji. Zrozumiałem, że to falowanie narodzin i śmierci odbywa się tylko i wyłącznie za sprawą stabilności przyrodzonego Umysłu, tak jak wiatr marszczy arkusz arkusz czystej, spokojnej, lustrzanej wody, Odczuwałem rozkoszną, swingującą błogość niczym duży zastrzyk heroiny w główną żyłę; niczym łyk wina późnym popołudniem aż dreszcz przechodzi człowiekowi po ciele; poczułem mrowienie w stopach. Myślałem, że zaraz umrę.

niedziela, 16 września 2012


Kapelusz, filiżanka, fajka do opium, popielniczka, pióro, kałamarz…
wydobywam z pamięci. Moje pierwsze spotkanie z Indochinami miało
tę wartość. Było jak uroda przedmiotów pojedynczych.
Wybrzeże Wietnamu nie znało jeszcze wtedy plastikowej
torebki. Cokolwiek należało przenieść, niesiono w wyplatanych koszach.
Cały kraj jechał na rowerze. I w rikszy.
Czas stu milionów motocykli Honda miał dopiero nadejść.

Czemu wybieram to, co w zdumiewający sposób zdaje mi się zarazem
ulotne i trwałe, zawsze przed tym, co daje świadectwo dynamice moich czasów?
Czemu nie potrafię być kronikarzem współczesności, a potrafię jedynie tęsknić?
W fotografii i w reportażu trzeba być raperem, a ja jestem najczęściej głosem fado.

czwartek, 13 września 2012

Czyś wiedział...

Zdyszany szept zegarka, pęknięte lustro słowa
Sen; bezsenność rytmiczna, czternastosylabowa
Z cezurą na skurcz serca: śmierć, która sercu śpiewa.
 
Ale nie Tobie śpiewa.- Czyś wiedział, że gdy nawet
Zaśniesz nie zżują mi Cię mrówki minut, że zaklnę
Śmierć tak, że w rym wkręcona w klatce tercyny skona?

środa, 29 sierpnia 2012

There's a club, if you'd like to go
You could meet somebody who really loves you
So you go and you stand on your own
And you leave on your own
And you go home
And you cry
And you want to die

wtorek, 21 sierpnia 2012

Nasze bose stopy w sandałach łaskocze mokra trawa...

W nocy owady uderzają skrzydłami o siatki w oknach. Noce zalegają w nas niczym otchłań zmysłowego ciepła, rozbudzając zmysły, są niemal wyczuwalne, pieszczotliwie muskają skórę. Gdziekolwiek oddycha ziemia, oddychają też nasze ciała, a puls natury pobudza rytm naszego pulsu. Tropikalne noce to hamaki dla kochanków.

sobota, 18 sierpnia 2012

Szkic do erotyku współczesnego


A przecież biel
najlepiej opisać szarością
ptaka kamieniem
słoneczniki w grudniu

dawne erotyki bywały opisami ciała
opisywały to i owo
na przykład rzęsy

a przecież czerwień
powinno opisywać się szarością
słońce deszczem
maki w listopadzie
usta nocą

najplastyczniejszym opisem chleba
jest opis głodu
jest w nim wilgotny
porowaty ośrodek
ciepłe wnętrze

słoneczniki w nocy
piersi brzuch uda Kybele
źródlanym przezroczystym
opisem wody
jest opis pragnienia
popiołu pustyni
wywołuje fatamorganę
obłoki i drzewa wchodzą
w lustro wody
Brak głód nieobecność ciała
jest opisem miłości
jest erotykiem współczesnym

środa, 15 sierpnia 2012

daydreaming

Jadę tramwajem. Czuję na sobie czyjeś nachalne spojrzenie. Podnoszę głowę.
Naprzeciw mnie stoi na oko dwudziestokilkuletni koleś, odzieniem sprawiający wrażenie, jakby spóźnionym pociągiem dopiero co wrócił z festiwalu Woodstock.
Nasze spojrzenia się spotykają.
-Eej, uśmiechnij się - prosi mnie zadziornie i tym samym deprymuje, więc mimowolnie odwracam wzrok.
Przyklejam się do szyby i moja twarz musi na nowo przybrać apatyczny wyraz, gdyż po chwili słyszę to samo, wypowiedziane w nieco bardziej sugestywny sposób.
"Uśmiechnij się, uśmiechnij się, uśmiechnij. Proszę."
Usta zakryte ma bandaną, taki naiwnie młodzieńczy stajl.
Wiem, co pod nią kryje, widzę to w jego oczach.
...
Mój przystanek. Wstaję i na odchodne oznajmiam: "Ok, ale to nie fair. Nie wiem, czy ty się uśmiechasz? Jesteś szczęśliwy?".
Czekam na odpowiedź, lecz jedną nogą jestem już poza pojazdem, gdy czuję jak muska moje ramię.
- OBUDŹ SIĘ w końcu - tym razem wypowiedź brzmi jak rozkaz.
Odwracam się, jednak nikogo nie widzę.

środa, 25 stycznia 2012

Z nauk o człowieku wierzę jedynie w zmarginalizowaną farmakologię...

Przede wszystkim kapsułki, pastylki, tabletki. Bywały miesiące odmierzane rytmem kolorowych konstelacji na mojej dłoni, konstelacji, które wrzucałem do ust i zapijałem wodą. Konstelacji tabletek różnego kształtu: idealnie okrągłe, spłaszczone jak moneta, podłużne; różnej wielkości: niewiele większe od główki szpilki, jak ziarnko grochu, jak głupi jaś; różnego koloru: przeważały biele, czerwienie i błękity. Nigdy nie spotkałem się z szarymi tabletkami, jak gdyby szare tabletki nie miały mocy pokolorowania życia. Te wielobarwne galaktyki leków powinny rozpuścić się w moim żołądku, a potem, od środka, nadać zdrowy kolor mojemu ciału, myślom i życiu.