piątek, 21 września 2012

I przez jedną krótką chwilę doświadczyłem ekstazy, którą zawsze pragnąłem osiągnąć, jakbym dał krok poprzez czas chronologiczny  w ponadczasową cienistość, zadziwienie pośród ponurości śmiertelnego padołu i poczucie, że śmierć depcze mi po piętach, żebym parł naprzód, a jej zjawa też aż gubi pięty, ja zaś pędzę na wystającą za burtę deskę śmierci, skąd uleciały wszystkie anioły i pofrunęły w świętą próżnię wiekuistej pustki, gdzie potężne niepojęte promienistości błyszczą w jasnej Istocie Umysłu, a niezliczone ziemie lotosowe rozwierają się w magicznym rojowisku niebios. Dobiegł mnie nieopisany wrzący łoskot, który nie rozbrzmiewał mi w uszach, tylko wszędzie, i nie miał nic wspólnego z dźwiękiem. Zrozumiałem, że umarłem i odrodziłem się nieskończenie wiele razy, a tylko pamięć mnie zawodzi, bo po prostu przejścia od życia do śmierci i z powrotem do życia są upiornie łatwe, stanowią magiczne przesunięcia do zera, niczym zasypianie i budzenie się znów milion razy, przy całkowitej swobodzie i głębokiej ignorancji. Zrozumiałem, że to falowanie narodzin i śmierci odbywa się tylko i wyłącznie za sprawą stabilności przyrodzonego Umysłu, tak jak wiatr marszczy arkusz arkusz czystej, spokojnej, lustrzanej wody, Odczuwałem rozkoszną, swingującą błogość niczym duży zastrzyk heroiny w główną żyłę; niczym łyk wina późnym popołudniem aż dreszcz przechodzi człowiekowi po ciele; poczułem mrowienie w stopach. Myślałem, że zaraz umrę.

niedziela, 16 września 2012


Kapelusz, filiżanka, fajka do opium, popielniczka, pióro, kałamarz…
wydobywam z pamięci. Moje pierwsze spotkanie z Indochinami miało
tę wartość. Było jak uroda przedmiotów pojedynczych.
Wybrzeże Wietnamu nie znało jeszcze wtedy plastikowej
torebki. Cokolwiek należało przenieść, niesiono w wyplatanych koszach.
Cały kraj jechał na rowerze. I w rikszy.
Czas stu milionów motocykli Honda miał dopiero nadejść.

Czemu wybieram to, co w zdumiewający sposób zdaje mi się zarazem
ulotne i trwałe, zawsze przed tym, co daje świadectwo dynamice moich czasów?
Czemu nie potrafię być kronikarzem współczesności, a potrafię jedynie tęsknić?
W fotografii i w reportażu trzeba być raperem, a ja jestem najczęściej głosem fado.

czwartek, 13 września 2012

Czyś wiedział...

Zdyszany szept zegarka, pęknięte lustro słowa
Sen; bezsenność rytmiczna, czternastosylabowa
Z cezurą na skurcz serca: śmierć, która sercu śpiewa.
 
Ale nie Tobie śpiewa.- Czyś wiedział, że gdy nawet
Zaśniesz nie zżują mi Cię mrówki minut, że zaklnę
Śmierć tak, że w rym wkręcona w klatce tercyny skona?